Jak prawie co roku – choć pandemia zakłóciła regularność tych spotkań – poseł i absolwent III Liceum Ogólnokształcącego pan Jarosław Urbaniak zaprosił delegacje kilku ostrowskich szkół średnich do złożenia wizyty w świątyni polskiej demokracji, to jest w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej.
Ochoczo skrzyknięta drużyna stawiła się na placu boju bladym wtorkowym świtem, by upchnąwszy się w autokarze jak w mitycznym Argo wyruszyć na niezwykłą wyprawę. Przy niewielkich perturbacjach dojazdowych i jednej zmyłce z winy najwyraźniej zwiedzionego śpiewem syren przewodnika dotarliśmy na miejsce, gdzie wydano nam przepustki i jako wycieczka z… Rososzycy przekroczyliśmy bramy ciemności pilnie skontrolowani przez dwuokich zaledwie cerberów Straży Marszałkowskiej. Powiodła nas w czeluście podsejmowe – bowiem wejście następuje od strony podziemnych przejść łączących ponoć cały kompleks sejmowy – przesympatyczna pani Grażynka, której z tego miejsca dziękujemy za opiekę! Zasiedliśmy w Sali obrad, może jeszcze nie w ławach poselskich, ale z wysokości galeryjki wszystko też wyglądało bardzo godnie. Mały niesmak w niektórych wzbudziły sztuczne kwiaty ustawione w tle ławy marszałkowskiej, ale cały sejm jawił się skromnie i bez przepychów, więc machnęliśmy na to ręką, uznając, że skromność i oszczędność są jak widać przymiotami naszej władzy. Zacnie! Udało nam się za to dowiedzieć kilku ciekawych rzeczy na temat samej Sali sejmowej, np. że znajduje się tutaj miejsce, w którym lądowali kubańscy anty-rewolucjoniści wyszkoleni przez CIA w 1961 roku albo że rada ministrów miast w ławach zasiada w tramwaju. Oraz że wejść na salę jest 9, a świetlik doskonale znany z medialnych zdjęć głównego budynku Sejmu jest podświetlanym od środka oszustwem architektonicznym. W hollu wejściowym udało nam się zwiedzić niestałą wystawę znakomitych fotogramów Tadeusza Różewicza autorstwa Adama Haławeja, ale także pojawić się w tle konferencji prasowej posłów Konfederacji, których bez pudła udało się co poniektórym z opiekunów rozpoznać po plecach garniturów. Co bystrzejsi z uczestników wycieczki ustrzelili do wspólnego zdjęcia posła W., jednak większość zachowała daleko idącą nieśmiałość i wstrzemięźliwość. Jednak jedną z głównych atrakcji była możliwość zjedzenia obiadu w poselskiej stołówce, gdzie zapewne zasiadają najmędrsi spośród ojców narodu, by nad drobiowym kotletem z ziemniaczaną pulpą i surówką z marchewki obmyślać śmiałe posunięcia, dyplomatyczne riposty, przełomowe projekty, o których my dowiadujemy się później z mediów. Zrobiło się słoneczne wtorkowe popołudnie – w Ostrowie o tej porze lało jak z cebra, czyli z węborka – więc ruszyliśmy niespiesznym marszem w stronę Krakowskiego Przedmieścia, by podziwiać zarówno pomniki wybitnych wieszczów, uczonych, wodzów i królów ustawionych na strzelistych kolumnach, jak i ważne dla Polaków miejsca – Uniwersytet Warszawski (największy w Polsce!), Belweder czy w końcu Zamek Królewski. I to w zasadzie tyle… niektórzy chcieli jeszcze wyskoczyć na chwilkie na Pragie, ale pan przewodnik zmienił zdanie i nim stała się nam krzywda, zapakował w drogę powrotną do autokaru. Jeszcze tylko dwa postoje, cztery godziny, w trakcie których mimo rozpaczliwej pogoni za gasnącym słońcem wolno zapadał zmrok i powitała nas ojczysta ostrowska ziemia, gdzie znużeni lecz wdzięczni losowi za bezpieczny powrót nasi Argonauci przybili do spokojnej przystani. A za rok być może wyruszą następne pokolenia odkrywców!
Piotr Szczepaniak, nauczyciel historii, opiekun wyróżnionej grupy 🙂